Małgorzata Bonikowska wywiad dla Kornblit & Partners
Kornblit Talks
Kobiety powinny mówić o energetyce, obronności, polityce
„Zawsze namawiałam Kongres Kobiet, żeby robił panele o energetyce, budownictwie, polityce zagranicznej, obronności, i innych tematach tradycyjnie postrzeganych jako „niekobiece”. Bo to jest potężny sygnał, że nie ma już takiego podziału, że nie tylko mężczyźni mogą się kompetentnie wypowiadać w tych dziedzinach. Jednocześnie, chciałabym częściej widzieć mężczyzn w dyskusjach o polityce społecznej, opiece nad dziećmi czy dzieleniu obowiązków domowych, sposobach na godzenie życia zawodowego i prywatnego. Panowie powinni brać w nich udział, bo przecież to też ich dotyczy. Uważam, że takie ustawienie debaty publicznej robi więcej dla różnorodności niż deklaracje, że się ją wspiera” – podkreśla dr Małgorzata Bonikowska, prezes THINKTANK oraz Centrum Stosunków Międzynarodowych.

Magdalena Tokaj, Kornblit & Partners Executive Search: Jak wygląda reprezentacja kobiet w polityce zagranicznej?

dr Małgorzata Bonikowska, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych i THINKTANK Leaders Hub, adiunkt w Centrum Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego:

Według statystyk z 2019 roku, na ponad 1400 stanowisk ministerialnych w 188 krajach,  63 ministerstwa spraw zagranicznych były kierowane przez kobiety[1]. To wciąż niewiele, panie zazwyczaj stają na czele resortów rodziny, edukacji czy spraw społecznych. Dlatego m.in. w Europie pojawiła się koncepcja „feministycznej polityki zagranicznej”, mająca na celu m.in. zwiększenie udziału kobiet w decydowaniu o sprawach międzynarodowych.

Patrząc globalnie, jest coraz więcej kobiet w dyplomacji. Tylko w Polsce pracuje obecnie ponad dwadzieścia pań Ambasador ze wszystkich kontynentów, m.in. reprezentują RPA, Malezję, Tajlandię, Indonezję, Kanadę, Wielką Brytanię, Argentynę, Liban. W polskim korpusie dyplomatycznym wciąż dominują mężczyźni i niewiele pań kieruje naszymi placówkami zagranicznymi. W MSZ przed zmianą rządu nie było kobiet w kierownictwie resortu, obecnie są dwie na osiem wiceministrów.

Na średnich stanowiskach decyzyjnych jest lepiej. Widać to chociażby po dyskusjach w międzynarodowym stowarzyszeniu Women In International Security, do którego należę. Są tam obecne panie nie tylko z obszaru spraw zagranicznych, ale i obronności. Wyzwaniem jest jednak ich promowanie na główne stanowiska decyzyjne. Widać to także po kompletowaniu przez Ursulę von der Leyen nowego składu Komisji Europejskiej.

MT: Przewodnicząca Komisji jest promotorką kobiet, bardzo temat podbija, więc gdzie jest problem?

dr Małgorzata Bonikowska: Prosta rzecz – cztery piąte rządów, w tym Polska, zgłosiło kandydatury mężczyzn. Oczywiście, wynika to z proporcji – po prostu panów w polityce jest więcej, łatwiej więc znaleźć wśród nich kogoś, kto będzie merytorycznie pasował i jednocześnie wpisywał się w polityczne rozdanie. Jednak Von der Leyen uważa, że nie można „iść na łatwiznę”, bo nie brak w Europie kompetentnych kobiet, tylko są mniej widoczne i mniej promowane na stanowiska decyzyjne.

Von der Leyen uważa, że nie można „iść na łatwiznę”, bo nie brak w Europie kompetentnych kobiet, tylko są mniej widoczne i mniej promowane na stanowiska decyzyjne.

MT: Dlaczego wciąż tak jest? Skąd ta luka?

dr Małgorzata Bonikowska: Z historii. Żyliśmy przez setki lat w kulturze patriarchalnej, gdzie kobiety zajmowały się domem i jego obsługą, a mężczyźni zdobywaniem środków na utrzymanie rodziny. W sumie do niedawna Europa była konserwatywna w podejściu do równości. O ile Nowa Zelandia, jako pierwszy kraj na świecie, dała kobietom prawa wyborcze pod koniec XIX wieku, to na przykład Francja dopiero po drugiej wojnie światowej. W  Szwajcarii większość kantonów pozwoliła na to w połowie lat 70. Na tym tle Polska wypada całkiem nieźle – kobiety głosują od odzyskania niepodległości w 1918 roku.

MT: W przypadku Szwajcarii było to zresztą w wyniku referendum, w którym wziąć udział mogli wtedy tylko mężczyźni. I to drugiego, bo pierwsze podtrzymało status quo.

dr Małgorzata Bonikowska: W przypadku Szwajcarii do dziś widać męską dominację w polityce i biznesie. Warto pamiętać, że ostatni kanton pozwolił kobietom głosować dopiero w latach dziewięćdziesiątych, czyli zaledwie 30 lat temu…

MT: Do lat siedemdziesiątych kobieta musiała tam mieć pozwolenie męża, żeby podjąć pracę.

dr Małgorzata Bonikowska: No właśnie, prawa wyborcze to nie wszystko. Europie wciąż daleko do równości zawodowej obu płci. Widać to chociażby w dysproporcjach płacowych. Kobietom wciąż płaci się mniej za pracę, jeśli porównuje się zarobki na tych samych stanowiskach. W teorii wydaje się to niesprawiedliwe, bo przecież liczą się kompetencje, ale w praktyce panie słabiej negocjują i są mniej przebojowe w dyskutowaniu swoich wynagrodzeń.

MT: Jak nasz region wygląda pod tym względem w porównaniu do Europy Zachodniej?

dr Małgorzata Bonikowska: Europie Środkowej, krajom bloku wschodniego paradoksalnie w tym względzie pomogły wojny i komunizm. Gdy mężczyźni szli walczyć, kobiety zostawały ze wszystkim same i siłą rzeczy musiały być aktywne, także w przestrzeni publicznej. Komunizm zakładał równe uczestniczenie mężczyzn i kobiet w życiu zawodowym. Odbudowa kraju wymagała rzucenia „wszystkich rąk na pokład”, więc panie były zachęcane do wykonywania zawodów typowo męskich, były majstrami na budowach, stawiały mury z cegieł, jeździły na traktorach. To wymuszało formalną równość, choć mentalnie Polska pozostała społeczeństwem dość tradycyjnym, z dużą rolą Kościoła katolickiego, który do dziś promuje podział ról społecznych.

MT: W Polsce też mamy problem z niedoborem kobiet na topowych stanowiskach…

dr Małgorzata Bonikowska: Myślę, że wynika to także z biologii. Decyzja o założeniu rodziny oznacza dla kobiety perspektywę zajścia w ciążę, czyli utrudnień w życiu zawodowym przez co najmniej kilka miesięcy. Jeśli para chce mieć więcej dzieci, kobieta „wypada z gry” o awanse na kilka lat. Mając rodzinę, część kobiet w ogóle z nich rezygnuje, zadowalając się pracą na niskim lub średnim szczeblu kariery, bo musi dużo czasu poświęcać dzieciom, a potem także starzejącym się rodzicom. Statystyki pokazują, że w przypadku choroby w rodzinie lub konieczności opieki nad seniorem, to kobiety częściej biorą urlop. Dla pracodawcy oznacza to informacje, że będzie miał mniej przydatnego pracownika.

MT: W jaką stronę powinna iść więc polityka społeczna, aby zniwelować te różnice?

Różnic nie da się do końca wyeliminować, bo tylko kobiety zachodzą w ciążę. Można jednak pracować nad tym, aby system opieki nad dziećmi był bardziej partnerski.

dr Małgorzata Bonikowska: Nie da się ich do końca wyeliminować, bo tylko kobiety zachodzą w ciążę. Można jednak pracować nad tym, aby system opieki nad dziećmi był bardziej partnerski. W tym kierunku idzie ustawodawstwo, wprowadzając m.in. urlopy ojcowskie i możliwość pracy zdalnej. Bardzo ważne są też rozwiązania ułatwiające opiekę nad dziećmi w czasie pracy – darmowe żłobki, przedszkola, a ostatnio „babciowe”, czyli ustawa o wspieraniu rodziców w aktywności zawodowej oraz wychowaniu dziecka, zaproponowana przez rząd Donalda Tuska. Swoją drogą, nawet w nazwie tych nowych świadczeń widać, kto w Polsce z reguły zajmuje się wnukami – babcie a nie dziadkowie. Z perspektywy realizowania agendy równościowej taka „etykietka” to błąd.

MT: Dlaczego wprowadzanie tego typu systemowych rozwiązań idzie w Europie tak wolno?

dr Małgorzata Bonikowska: Bo zawsze łatwiej jest działać „po staremu” niż wprowadzać zmiany. Zwłaszcza, jeśli muszą iść w parze ze zmianami mentalności społeczeństwa, które zachodzą znacznie wolniej niż wprowadzanie nowych regulacji. Dlatego trzeba ten proces stymulować, po to są wprowadzane tzw. parytety i kwoty w nominacjach do zarządów i rad nadzorczych firm czy na listy wyborcze. W części zawodów już to nie jest potrzebne. Na przykład nie ma dziś dla nas znaczenia czy idziemy po poradę lekarską do pani czy pana, liczy się ich wiedza i doświadczenie. Na uczelniach jest wśród profesorów w zasadzie pełny parytet, choć zaledwie sto lat temu ten zawód był dla kobiet niedostępny. Warto pamiętać, że Maria Skołdowska-Curie, jako pierwsza w historii, objęła katedrę na paryskiej Sorbonie w 1906 roku, a jednocześnie, nie przyjęto jej wtedy do Akademii Francuskiej z powodu płci.

Są jednak sektory, w których ta zmiana zachodzi bardzo powoli, na przykład polityka czy finanse. Wynika to także z faktu, iż stanowiska kierownicze w partiach politycznych czy międzynarodowych instytucjach finansowych zajmują nadal głównie mężczyźni po pięćdziesiątce, sześćdziesiątce, a nawet siedemdziesiątce. Urodzili się i wychowali w świecie, gdzie sprawami publicznymi czy biznesem kobiety miały się nie zajmować. Starsze pokolenia mają swoje przyzwyczajenia, ich widzenie współczesności jest inne niż obecnych dwudziestolatków. Moi studenci nie patrzą już przez pryzmat płci.

Podkreślam, nie jest ważne to, co się deklaruje, lecz co się robi. Prawdziwe poglądy są często wyrażane przypadkowo, przy okazji komentowania zupełnie innych spraw. Mam na przykład sporo kolegów, głoszących oficjalnie tezy równościowe, dla których jest oczywistością, że w domu pierze i gotuje żona. Jednocześnie, znam kilkunastu panów, którzy wzięli urlop tacierzyński i kilku którzy zrezygnowali z pracy zawodowej, żeby ich partnerka mogła robić karierę, bo miała lepszą pracę i lepsze możliwości zarabiania. Ale sami sobie odpowiedzmy na pytanie, jak częste jest to zjawisko i ile potrafimy wymienić takich przypadków.

Trzeba rozmawiać o polityce społecznej głosami mężczyzn i kobiet, przyzwyczajać panów – ale także panie – że to wspólny temat.

Dlatego trzeba rozmawiać o polityce społecznej głosami mężczyzn i kobiet, przyzwyczajać panów – ale także panie – że to wspólny temat. Chętnie posłuchałabym dyskusji w mieszanym gronie, jak można łączyć pracę zawodową z opieką nad dzieckiem. Niech o receptach na „life balance” opowie prezes i prezeska.

MT: A co z udziałem kobiet w panelach, debatach i w mediach. Jak Pani widzi to z własnej perspektywy?

dr Małgorzata Bonikowska: Kobiety chcą być zapraszane do dyskusji ze względu na ich kompetencje, a nie płeć. Jeśli jest w panelu pięciu panów i jedna pani, istnieje podejrzenie, iż ją zaproszono jako „kwiatek do kożucha”. To nie jest miłe, część ekspertek w takich sytuacjach odmawia udziału.

MT: Trudno jest dobrać więcej kobiet do składu?

dr Małgorzata Bonikowska: Tak, bo w większości dziedzin życia zawodowego są słabiej wypromowane, czyli trzeba się bardziej postarać, aby ich poszukać. Poza tym kobiety, które mają fachową wiedzę specjalistyczną, zazwyczaj chcą bardziej mówić na ten temat, a nie o rzeczach pobocznych. Taka refleksja w przypadku mężczyzn występuje rzadziej. Panie często odmawiają udziału, gdy uznają, że dyskusja nie dotyczy ich specjalizacji. Namawiałabym jednak moderatorów i dziennikarzy do poszerzania listy nazwisk, którymi dysponują, bo w Polsce jest sporo znakomitych ekspertek, które nie mają „parcia na szkło”, a wypadają znakomicie w debatach publicznych.

MT: A czy są takie zawody, w których płeć pozostanie czynnikiem ograniczającym pracę?

dr Małgorzata Bonikowska: Takich przykładów będzie coraz mniej, ponieważ podejście do pracy ewoluuje. Czynności wymagające siły fizycznej są w coraz większym stopniu przejmowane przez roboty, większość aktywności zawodowej „niebieskich kołnierzyków” zniknie. Rozwiną się możliwości dla „kołnierzyków białych”, czyli pracy umysłowej, ale i tu algorytmy sztucznej inteligencji zapewne zdominują role asystentek i sekretarek – funkcje do tej pory zazwyczaj zajmowane przez kobiety. Płeć w coraz mniejszym stopniu będzie miała znaczenie nie tylko dlatego, ze dojdzie do wyrównania zawodowego, lecz także dlatego, że część zadań w ogóle już nie będzie wykonywana przez ludzi.  Ciekawe, jaka przyszłość czeka kierowców. Sama, gdy wsiadam do taksówki prowadzonej przez kobietę dostrzegam ten fakt, bo to wciąż rzadkość. Nie tylko dlatego, że mężczyźni lubią prowadzić samochód – to zawód podwyższonego ryzyka, zdarzają się sytuacje przemocowe, które dla kobiet są większym ryzykiem. W przyszłości być może taksówki będą pojazdami autonomicznymi, więc ten problem zniknie.

MT: Trwa kampania wyborcza w USA. Czy Amerykanie są gotowi na prezydentkę? Co się zmieniło od czasu, gdy startowała Hillary Clinton?

dr Małgorzata Bonikowska: Ameryka się zmienia. Nadal duża część społeczeństwa jest konserwatywna i chce żyć tradycyjnie, ale ekspansji zawodowej kobiet nie da się zatrzymać. Sprzyja temu także powszechna edukacja, choć nadal aż 62 procent amerykańskich wyborców nie ma wyższego wykształcenia. Moim zdaniem, Stany Zjednoczone są już gotowe na kobietę Prezydenta, Hillary Clinton przetarła szlaki. Warto przypomnieć, że w 2016 roku nominalnie dostała ok. 2 mln głosów więcej niż Donald Trump, ale urzędu nie objęła, bo nie wygrała  w kluczowych swingujących stanach, czyli zabrakło jej głosów elektorskich.

Przed Kamalą Harris historyczna szansa. Rośnie odsetek Amerykanów, którzy uważają, że najwyższy urząd w państwie trzeba powierzyć komuś młodszemu i to nie musi być biały mężczyzna.

Przed Kamalą Harris historyczna szansa. Także dlatego, że jest „kolorowa”, w tej kategorii precedensem był już Barack Obama. Rośnie odsetek Amerykanów, którzy uważają, że najwyższy urząd w państwie trzeba powierzyć komuś młodszemu i to nie musi być biały mężczyzna. Jeśli Kamala Harris wygra, z pewnością będzie ogromną inspiracją dla kobiet, nie tylko w USA ale i na całym świecie, bo przecież wszyscy dziś patrzą na Amerykę.  Komunikat będzie jednoznaczny: płeć nie jest przeszkodą, liczą się kompetencje, program i charakter. A kobiecość może być nawet atutem.

MT: Dziękuję za rozmowę.

 

[1] „Kobiety w polityce. Statystyki międzynarodowe”. Kancelaria Senatu, 2019

Dr Małgorzata Bonikowska prezes THINKTANK Leaders Hub oraz Centrum Stosunków Międzynarodowych

dr Małgorzata Bonikowska

Prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych – jednego z najstarszych polskich think tanków specjalizujących się w sprawach zagranicznych, współzałożycielka i prezes THINKTANK Leaders Hub – networku menedżerów i liderów, adiunkt w Centrum Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego.

Specjalizuje się w problematyce stosunków międzynarodowych, ze szczególnym uwzględnieniem UE i Europejskiej strategii globalnej. Doktor nauk humanistycznych, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego i paryskiej Sorbony oraz stypendystka Fulbrighta na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.

Członek Team Europe Direct – grupy ekspertów unijnych działających przy Komisji Europejskiej. W latach 2001-2008 kierowała Programem Informacji i Komunikacji Komisji Europejskiej w Polsce a potem w Bułgarii. W okresie 2008-2016 pracowała w Centrum Rozwoju Zasobów Ludzkich przy Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej jako doradca zarządu do spraw unijnych.

Jest autorką ponad 150 publikacji, prowadzi działalność dydaktyczną i naukową. Komentuje sprawy europejskie i międzynarodowe w mediach polskich i zagranicznych.

Kornblit Talks

Kornblit Talks to autorski cykl rozmów z liderkami i liderami opinii, promujący różnorodność w miejscu pracy. Prezentujemy w nim opinie oraz doświadczenia rynkowych liderów i branżowych ekspertów dotyczące inkluzywnego zarządzania talentami. Poruszamy zagadnienia dotyczące przywództwa i zarządzania talentami – od etapu pozyskiwania najlepszych, przez ich rozwój w organizacji, po aktywizację zawodową starszych.

Zobacz więcej w sekcji Kornblit Talks. Przeczytaj raport „Kobiety w zarządach – droga do równowagi”.

Jesteśmy firmą executive search specjalizującą się w rekrutacjach na kluczowe stanowiska managerskie i eksperckie. Od dwudziestu pięciu lat pomagamy firmom w realizacji złożonych i niestandardowych projektów rekrutacyjnych.

Uważnie obserwujemy rynek pracy, analizujemy trendy demograficzne i społeczne. Dzięki temu skutecznie rekrutujemy i rekomendujemy naszym klientom najlepiej dobranych kandydatów i kandydatki.