Magdalena Tokaj, Kornblit & Partners: Całe życie zawodowe w mediach – to musi być super przygoda ale też ogromna odpowiedzialność, bo media mają wielki wpływ na kształtowanie opinii i popularyzację określonych tematów. Co zaważyło na tym, że tak ukształtowałaś swoją karierę?
Aleksandra Karasińska, Dyrektorka Fundacji Ringier Axel Springer, dziennikarka, wieloletnia redaktorka naczelna Forbes Women Polska: To był świadomy wybór. Być może nie umiałam tego nazwać jako bardzo młoda osoba, ale zawsze ten wybór zawodu był podyktowany wartościami demokratycznymi.
Nie studiowałam dziennikarstwa, które wtedy nie było prestiżowym kierunkiem. Poszłam na historię i równolegle studiowałam też na wydziale anglistyki. Ponieważ znałam angielski, szybko zaczęłam pisać o kulturze do tygodnika Warsaw Voice. Ale zawsze fascynowało mnie radio, w dzieciństwie słuchałam Marka Niedźwiedzkiego i Trójki, która w tamtych czasach była inteligencką rozgłośnią. Można tam było nie tylko słuchać muzyki, ale dowiedzieć się trochę o zachodnich trendach, o kulturze.
To był ten moment, kiedy rynek pracy dla młodych osób znających dobrze angielski był szeroko otwarty. I z ogłoszenia w Gazecie Wyborczej, które zobaczyła moja mama – bo wiedziała, że marzę o pracy w radiu – dostałam pierwszą pracę w Radiu Wolna Europa. To był dla mnie przełom o tyle, że tam spotkała się moja fascynacja radiem z wartościami demokratycznymi.
W radiu wciąż byli ludzie, którzy pracowali jeszcze w RWE w Monachium, tacy, którzy wierzyli, że za pomocą niezależnych mediów można zmienić świat. Od nich się uczyłam i to była dla mnie szkoła dziennikarstwa. Zrozumiałam, że media to czwarta władza- watchdog of democracy. I że ta praca wymaga odpowiedzialności. Z tym wszystkim wyszłam do powstających wtedy polskich nowych mediów.
Dziennikarstwo to nigdy nie była łatwa praca. Szczególnie w mediach informacyjnych, a pracowałam i w Radiu ZET i w TVN24 i w Wydarzeniach Polsatu, w Newsweeku, Wprost i Forbesie. Praca wiązała się dużym obciążeniem – często bez wolnych weekendów, długie godziny pracy. Żeby to wytrzymać trzeba mieć motywację, która nie opiera się wyłącznie na kwestiach materialnych. Tym bardziej, że jako młoda osoba nie miałam świadomości jak budować swoją karierę, czy tego jak ważne są pieniądze. Cieszyłam się po prostu tym, że mogę pracować w miejscach, gdzie robię ciekawe rzeczy. Pieniądze były bonusem, który dostawałam (śmiech). O finanse nauczyłam się dbać znacznie później, a to ważna część budowania kariery.
MT: Oparcie w wartościach, pozafinansowa motywacja, a teraz obecna rola w Fundacji RASP.
Aleksandra Karasińska: Fundacja to też nie był przypadek. Od lat angażuję się w projekty społeczne, angażuję się pro bono we współprace z organizacjami kobiecymi. Od dawna określam się jako feministka.
Od lat angażuję się w projekty społeczne, angażuję się pro bono we współprace z organizacjami kobiecymi. Od dawna określam się jako feministka.
Widzę, że kobiety liderki w polityce są niedoinwestowane, nie mają takich samych zasobów i narzędzi jak koledzy z ich ugrupowań. Dlatego wspierałam polityczki partii opozycyjnych robiąc im pro bono szkolenia medialne przed wyborami – na poziomie parlamentu i wyborów samorządowych, miałam też wykład dla kobiet w Sejmie. Zaangażowałam się też bardzo w kampanię profrekwencyjną w 2023.
MT: Zrobiłyście to!
Aleksandra Karasińska: Zrobiłyśmy. Zrobiłyśmy to wspólnie: Kobiety na Wybory, Dziewczyny na Wybory, „Cicho już byłyśmy”, Ania Rubik z Fundacją, Sukces Pisany Szminką, „Wspieram sukces kobiet” i wiele innych akcji. Wszystkie te akcje docierały do bardzo różnych grup docelowych. W sumie dotarły do wszystkich obywateli – przez media tradycyjne i społecznościowe czy bezpośrednie spotkania. Rezultatem jest najwyższa w historii III RP frekwencja kobiet. Na poziomie 73 procent. To ogromny sukces.
MT: I dowód sprawczości.
Aleksandra Karasińska: Tak, wyszłam z tego doświadczenia z poczuciem sprawczości. Że demokracja działa, a obywatele mogą wpłynąć na władzę na najwyższym poziomie. Angażując się w te wszystkie projekty społeczne byłam jednocześnie bardzo transparentna z moim zarządem. Po jakimś czasie szef zauważył moje aktywistyczne tendencje i zaproponował mi prowadzenie fundacji.
Nadal chciałabym łączyć te dwie działalności – dziennikarstwo i misję. Zależy mi, żeby sieciować kobiety, żeby działać długofalowo.
Nadal chciałabym łączyć te dwie działalności – dziennikarstwo i misję. Zależy mi, żeby sieciować kobiety, żeby działać długofalowo. To co usłyszałam od Henryki Bochniarz – że w Polsce jesteśmy świetni w jednorazowych zrywach, ale gorzej nam idzie budowanie instytucji. Mocno wierzę w to, że jeśli chodzi o wyrównywanie szans kobiet trzeba budować instytucje, koalicje. Bardzo bym chciała się w to mocno zaangażować. Do tego mój temperament wymaga adrenaliny, stałego kontaktu z ludźmi.
MT: To połączenie misja + osobowość były z tobą od zawsze?
Aleksandra Karasińska: Tata odbierał mnie z przedszkola i podjeżdżaliśmy pod zakład pracy mamy. Mówił: „mama ma ważną pracę”, i widziałam ją w białym fartuchu, w oknie Polfy. Opracowywała nowe leki. Nigdy nie padło w domu słowo feminizm, ale nasz dom był równościowy. Oboje rodzice pracowali. Oboje starali się mnie wspierać w moich talentach. Nawet jeśli nie rozumieli jakiegoś mojego wyboru, mogłam liczyć na ich wsparcie. Byłam wychowywana w poczuciu, że wszystko jest dla mnie możliwe. Do dziś uważam, że wszystko jest do nauczenia, więc jeśli ktoś daje ci szansę to trzeba ją wykorzystać. Dlatego uważam, że równościową zmianę społeczną trzeba zacząć od edukacji, od wczesnego dzieciństwa. Dać dziewczynkom takie samo poczucie pewności siebie i możliwości jak chłopcom.
Druga rzecz. W mediach sama się bardzo dużo uczę. A jestem typem człowieka, że jak się nie uczy, to szybko się nudzi (śmiech). Na studiach pisałam o kulturze, w Newsweeku i TVN24 zajmowałam się tematami polityki międzynarodowej, z kolei w Forbesie biznesem i ekonomią. Chyba w naturalny sposób, nie wiedząc jeszcze wtedy o teoriach talentów, wybrałam sobie zawód, który pasuje do moich.
MT: Co jeszcze cię napędza w pracy?
Aleksandra Karasińska: Wartości. Gdy we wczesnych latach dwutysięcznych ruszył TVN24 to jako producentka zdecydowałam, że wyślę wóz transmisyjny na Manifę. Nasz reporter robił wtedy co godzina wejścia na żywo i nawet gdy już odeszłam z TVN24, to wóz transmisyjny na Manifach został, wydarzenie weszło do kalendarza.
Gdy świadoma kobieta jest na decyzyjnym stanowisku, to podejmuje dobre dla kobiet decyzje. Czy to jest korporacja, media czy polityka – zawsze stara się wprowadzić więcej równości.
To jest o tym, że jak świadoma kobieta jest na decyzyjnym stanowisku, to podejmuje dobre dla kobiet decyzje. Czy to jest korporacja, media czy polityka – zawsze stara się wprowadzić więcej równości. Czy kolega wysłałby wtedy wóz na Manifę? Nie wiem. Raczej nie byłoby to dla niego wystarczająco atrakcyjne.
MT: Kiedyś transmisja z Manify, a dziś Equal Voice i Baza Ekspertek.
Aleksandra Karasińska: W Bazie Ekspertek mamy zarejestrowanych tysiące kobiet. Przed naszą inicjatywą w RASP bazy tworzyła też m.in. Joanna Pruszyńska – Witkowska, Kongres Kobiet i inne organizacje. Natomiast stałe rozwijanie ich i bieżące utrzymanie jest trudnym zadaniem i finansowym obciążeniem. Moim zdaniem to zadanie dla instytucji państwowych, chociażby MPiPS. W RASP podeszliśmy do tematu szerzej i udostępniliśmy innym mediom i organizacjom bazę dla dziennikarzy. Chcemy, żeby wszyscy mieli do niej dostęp. Żeby redakcje i wydawcy nie mieli ciągłej wymówki typu „nie ma odpowiednich kobiet” albo „nie ma do nich dostępu”. Baza ekspertek jest jednym z narzędzi. Drugim potężnym są media społecznościowe, gdzie kobieta może wyrobić silną markę własną i wypracować pozycję ekspercką.
MT: Podobno eksperta można łatwiej i szybciej namówić na wypowiedź czy wystąpienie niż ekspertkę…
Aleksandra Karasińska: To naturalne. Pierwsza sprawa to zwyczajnie brak czasu. Praca opiekuńcza kobiet, to drugi etat i po prostu jest im trudno zorganizować całą wielką machinę logistyczną związaną z domem i rodziną. Druga rzecz, wpływ rygoru perfekcyjności i skromności w jakim dziewczynki są wychowywane. Nie chodzi nawet o to, czy są mniej pewne siebie. Ale o to, że są cały czas bardzo krytycznie oceniane. Także przez pryzmat wyglądu. W sferze publicznej mają zdecydowanie wyżej zawieszoną poprzeczkę niż mężczyźni. Mierzą się z większą krytyką, gdy zabierają publicznie głos, bo nadal pokutuje przekonanie, że kobieta należy do strefy prywatnej i nie powinna się wypowiadać w sprawach publicznych. Przez to polityczki na co dzień mierzą się z hejtem, z okrutną krytyką a nawet groźbami.
MT: Dużo mówi się o tym, że do zmiany bardzo potrzebujemy męskich sojuszników. Tymczasem słyszy się, że nawet kobiety na szczytach się nie wspierają.
Aleksandra Karasińska: W literaturze to zjawisko nazywa się syndromem królowej ula. To sytuacja, kiedy kobieta przebija się przez szklany sufit, przechodzi tę ścieżkę zdrowia na szczyt pokonując upokorzenia, zmagając się z niesprawiedliwym traktowaniem, lekceważeniem jej kompetencji. Indra Nooyi, wieloletnia prezeska PepsiCo, przeszła przez wszystkie szczeble kariery. Mówiła, że musiała pracować 70 procent więcej niż jej koledzy, żeby zasłużyć na taki sam awans. Twierdzi, że dziś jest lepiej, że kobiety muszą pracować już „tylko” 40 procent więcej. Dlatego staram się z empatią zrozumieć postępowanie kobiet, które z ogromnym wysiłkiem przeszły do męskiego świata.
Syndrom królowej ula był więc nieuchronną konsekwencją procesu, przez które liderki musiały przejść. Musiały być jeszcze lepsze niż mężczyźni, to znaczy, że musiały też być czasem bardziej bezwzględne, cyniczne, egoistyczne. A do tego mieć wszystkie kompetencje i niezwykłe talenty. Dopiero wtedy były akceptowane przez to środowisko. W świecie dużego biznesu, który tworzył się sto lat temu, zasady pracy firm i managementu odznaczały się bardzo wysoką konkurencyjnością i bezwzględnością biznesową. Dziś, szczególnie w cieniu katastrofy klimatycznej, nasze wartości muszą być inne. Nie możemy sobie pozwolić, żeby jedynie chciwość i konkurencja motywowała nasze społeczeństwa. To droga do samozagłady.
Dziś, szczególnie w cieniu katastrofy klimatycznej, nasze wartości muszą być inne. Nie możemy sobie pozwolić, żeby jedynie chciwość i konkurencja motywowała nasze społeczeństwa. To droga do samozagłady.
Drugim powodem, dla którego kobiety nie wspierają się tak jak powinny jest to, że patriarchat ze wszystkimi swoimi stereotypami jest tak samo wtłaczany w głowy chłopców i dziewczynek. Znam wiele mądrych i wartościowych kobiet, które nadal myślą stereotypowo. To osoby, które nie cenią talentów kobiet i stosują podwójne standardy w stosunku do kobiet i mężczyzn w pracy. Które nieproporcjonalnie każą kobiety za sam fakt bycia kobietą w świecie zawodowym, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Spotykam też kobiety, które mówią – nie chcę kwot, suwaków, parytetów. „Wystarczy zacisnąć zęby, ciężko pracować na sukces”. Fajnie, może ta kontenta osoba miała szczęście, ale jest ogromna rzesza kobiet, większość, które tego szczęścia nie miały. A mają równie dużo talentu, którego my jako społeczeństwo nie wykorzystujemy. Skoro kobiety mają tak dobre kompetencje, państwo inwestuje w ich edukację, to dlaczego nie dajemy im szansy na rozwój?
Trzecia rzecz to idea siostrzeństwa. W Polsce dopiero się jej uczymy. Ale już nasze organizacje kobiece pokazują, że kobiety potrafią się organizować, wspierać, że są skuteczne w wywieraniu wspólnego nacisku. Myślę, że moją misją jest też pokazywanie tego. Łączenie ze sobą tych organizacji. Dwa lata temu na Kongresie Kobiet razem z dr. Ewą Rumińską – Zimny zorganizowałam okrągły stół ponad 30 organizacji kobiecych. Mogły się podczas niego poznać i zacząć współpracować. To jest etap budzenia się dużego potencjału organizacji kobiecych. Rozpoczęły od badań stanu rzeczy. Teraz zastanawiają się jakie wdrożyć polityki i strategie, aby sytuację zastaną zmienić. Uważam, że jesteśmy w okresie przełomu, w którym historia z królową ula się skończy.
MT: Doceniasz wagę kobiecego networkingu?
Aleksandra Karasińska: Siła kobiecego networkingu jest niepodważalna. Dowodem jest chociażby kampania profrekwencyjna. Wymierne efekty mają też działania Kongresu Kobiet. Jego założeniem jest wspieranie kobiet z różnych środowisk, od biznesu i nauki po organizacje pozarządowe i lokalne aktywistki. Jednym z sukcesów jest doprowadzenie do tego, że od 2011 roku mamy kwoty na listach wyborczych do parlamentu. I reprezentacja kobiet od tego czasu w Sejmie znacząco się zwiększyła. W tym roku mamy nowy rekord: 30 procent posłanek w Sejmie.
MT: Nikt nie powie, że kwoty nie działają. Mamy przykład Francji, gdzie kwoty wprowadzono kilkanaście lat temu. Dziś jest tam 40 procent kobiet we władzach firm.
Aleksandra Karasińska: I Francja jakoś nie jest w ruinie. Ale serio, to zmiana nie stała się sama. To między innymi Christine Legarde przeforsowała ten zapis, gdy była ministrą finansów. Po to właśnie musimy mieć liderki biznesowe i polityczne w różnych instytucjach, żeby dokonywały zmiany. Tak jak bez Ursuli von der Leyen nie mielibyśmy parytetu w Komisji Europejskiej, nie byłoby wszystkich równościowych dyrektyw. Zresztą von der Leyen ma feministyczną agendę mocno uwewnętrznioną. Sama w wywiadach mówi, że spotykała się ze szklanym sufitem jako niemiecka polityczka, potem jako europejska zresztą też. Nie twierdzę, że każda kobieta będzie realizowała agendę feministyczną. Natomiast jest większa szansa, że kobiety, które dochodzą do władzy doprowadzą do pozytywnych zmian.
Po to musimy mieć liderki biznesowe i polityczne w różnych instytucjach, żeby dokonywały zmiany. Nie twierdzę, że każda kobieta będzie realizowała agendę feministyczną. Natomiast jest większa szansa, że kobiety, które dochodzą do władzy doprowadzą do pozytywnych zmian.
MT: Samo się nie zrobi. Więc jakie są najlepsze w twojej ocenie narzędzia równościowe?
Aleksandra Karasińska: „Samo się nie wyrówna” – takie było kiedyś hasło Kongresu Kobiet. Uważam, że przez ostatnią dekadę czy 20 lat to Unia Europejska przyczyniła się do zmian i promowała równość. Chyba nie dość to doceniamy. Niedawno świętowaliśmy dwudziestolecie Polski w UE, a ten temat nie wybrzmiał odpowiednio silnie. Jako Polki i Polacy powinniśmy być wdzięczni sobie, że weszliśmy do Unii. Zmieniło się dużo w prawie, a za zmianami prawnymi idzie zmiana mentalności, edukacji. W przestrzeni społecznej pojawiły się dyrektywy, które musieliśmy wdrożyć, nawet jeśli nasi politycy niespecjalnie się nimi interesowali.
Nie zdajemy sobie sprawy, jak głębokie są te zmiany. A ich owoce będziemy już wkrótce mogli obserwować, na przykład urlopy ojcowskie – po wprowadzeniu dyrektywy statystyki ich wykorzystania skoczyły z 1 procenta do 7 procent w ciągu roku. Dzięki Transparency Directive, czyli regulacji o jawności płac, będziemy walczyli z luką płacową. Jeśli chodzi o Women on Boards, to krytycy mówią, że dotyczy tylko niewielkiej grupy firm. Ale dzięki niej już zaczęła się dyskusja społeczna. Mówią o tym media, mówią o tym firmy. Jasne, że dyrektywa nie wystarczy, żeby wszystkie firmy stały się równościowe. Ale to ważny krok w tym kierunku. W tym roku Parlament Europejski przegłosował ważną dyrektywę dotyczącą przemocy wobec kobiet.
Zresztą zgodnie z polityką gender mainstreaming zapewnienie równości jest na różnych poziomach zaszyte w projekty unijne. Na przykład w nauce – jeśli polskie instytucje badawcze, szkoły, uniwersytety chcą aplikować po budżet Horyzont Europa, to muszą spełnić warunki równości. W projekcie muszą być kobiety i co ważne – muszą pełnić w nim istotne role. Projekty są pod tym kątem kontrolowane. Efekt? Gwałtownie zaczęło się szukać kobiet do projektów, żeby można było dostać finansowanie. To ważne, że równość jest zapisana w różnych mechanizmach w Unii Europejskiej i trzeba się z niej rozliczać.
W RASP zaczęliśmy od prostej rzeczy, od liczenia. Mamy inicjatywę Equal Voice. To algorytm, który czyta teksty każdego serwisu i porównuje udział kobiet i mężczyzn. Wszyscy wydawcy i naczelni mają dostęp do tych statystyk. Każda redakcja określa swoje własne cele w tym zakresie. Wiadomo, że mamy Przegląd Sportowy, w którym balans płci jest trudniej zachować. Mamy też Forbes Women, gdzie szala mocno wychyla się na drugą stronę. Nie zapominajmy, że równość dotyczy obu stron, także mężczyzn.
MT: Sama Dyrektywa Women on Boards mówi też o poprawie różnorodności płci przez zwiększenie w zarządach udziału płci niedoreprezentowanej.
Aleksandra Karasińska: Mamy case Stephanie “Steve” Shirley. Założyła Freelance Programmers, jeden z pierwszych software house’ ów w Anglii. To była firma, która dawała pracę kobietom i oferowała opcje takie jak częściowy etat, elastyczny czas pracy czy praca z domu.
MT: A to było ponad 50 lat temu…
Aleksandra Karasińska: I ta grupa kobiet rozpoczynająca od pracy we własnych domach stworzyła m.in. oprogramowanie pozwalające na odczytanie czarnych skrzynek z Concorde’ów. W 1975 r. w Wielkiej Brytanii weszło prawo antydyskryminacyjne i Shirley musiała zmienić kobiecy profil firmy na bardziej zrównoważony, zatrudniając więcej mężczyzn, w tym dołączając ich do zarządu. Ogromna firma, która w szczycie wyceniana była na 3 miliardy dolarów, została zbudowana przez kobiety.
We wspieraniu równości widzę ogromną rolę organizacji kobiecych i branżowych. Nasze organizacje kobiece pokazują, że kobiety potrafią się organizować, wspierać, że są skuteczne w wywieraniu wspólnego nacisku. To fenomen na skalę europejską.
Wracając do narzędzi. We wspieraniu równości widzę ogromną rolę organizacji kobiecych i branżowych. Przez pięć lat w Forbes Women mogłam to obserwować. Moim zdaniem nasz talent do organizowania się to fenomen na skalę europejską. Moje koleżanki z Europy są pod wrażeniem jak Polki się organizują, też branżowo. Od Women in Tech, przez Women in Cyber Security po Polki w Medycynie, Women in Law czy Women in Real Estate. Mamy 30% Club Poland, Sieć Przedsiębiorczych Kobiet, Kongres Kobiet, Sukces Pisany Szminką, Vital Voices i dużo organizacji non profit, które zajmują się edukacją. Opisuję ten fascynujący proces w mojej książce i porównuję go do kolejnej fali feminizmu. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w USA miała miejsce tzw. druga fala feminizmu. Po raz pierwszy kobiety opisały wtedy ten „nienazwany problem”, że nie są szczęśliwe i spełnione, mimo obiektywnie dobrych warunków życia. Ale nie miały podmiotowości nawet w swoim domu, nie miały wpływu na swoje życie, nie mówiąc już o polityce.
MT: W latach sześćdziesiątych w Wielkiej Brytanii kobiety nie mogły założyć konta bankowego bez zgody męża…
Aleksandra Karasińska: Wtedy wszystkim wydawało się to normalne. Dlatego opisanie problemu i publiczna dyskusja, są puntem wyjścia do zmiany. Widzę jak kobiety się organizują, same zbierają pieniądze za które przeprowadzają profesjonalne, merytoryczne badania swojej branży pod kątem genderowym. Chcą się dowiedzieć: „czy to co mnie spotyka jest charakterystyczne dla mojej branży?”, „czy inne kobiety też tego doświadczają?”. Badania są porażające, będzie o nich dużo w mojej książce.
MT: Opowiedz nieco więcej o książce, co było bodźcem do jej powstania?
Aleksandra Karasińska: Namówiła mnie koleżanka, która podczas jednej z naszych rozmów stwierdziła, że powinnam to wszystko opisać. Pracując nad książką zdałam sobie sprawę, że tak jak „wszystko jest polityczne”, tak samo wszystko jest ekonomiczne. Wszystko może mieć wpływ na gospodarkę, na przykład jeśli kobiety nie rodzą dzieci to ma wpływ na rynek pracy i system emerytalny. Motywacją do napisania książki było też to, aby dać do ręki osobom, które chcą robić zmiany równościowe w Polsce, broń do dyskusji: dane ekonomiczne, statystyczne, światowe i polskie opracowania na temat równości i kobiet. Dostarczyć taką bazę wiedzy na temat pay gap, edukacji, zdrowia, sytuacji kobiet w korporacjach, rozwiązań prawnych w UE i na świecie.
MT: A skoro już mowa o narodzinach pomysłów. Jaka była geneza polskiej edycji Forbes Women?
Aleksandra Karasińska: Nie była to zaplanowana strategia, ale też nie czysty przypadek. Bardziej wynikało to z mojej potrzeby eksplorowania nowych obszarów. Podążałam za swoją ciekawością i pasją. Z perspektywy uważam, że to bardzo dobra strategia rozwojowa. Gdy byłam naczelną newsweek.pl, nasza ówczesna prezeska, Edyta Sadowska zaproponowała mi zrobienie też forbes.pl. Musiałam się tego medium nauczyć. Zadzwoniłam do kolegów z Nowego Jorku, aby opowiedzieli mi o swoich strategiach, o swoim podejściu do wydawania Forbes. Tak dowiedziałam się właśnie o Forbes Women pod kierunkiem Moiry Forbes. Poszłam z pomysłem do mojej szefowej, żeby wzbogacić forbes.pl o zakładkę poświęconą kobiecej stronie biznesu. Początkowo tłumaczyłam tylko teksty z amerykańskiego Forbesa. I to moja szefowa, Ania Kaczmarska zachęciła mnie żebym raz w roku robiła wydanie polskie. Sprzedało się tak dobrze, że weszło na stałe do portfolio Forbesa w Polsce.
Aleksandra Karasińska
Dyrektorka Fundacji Ringier Axel Springer, dziennikarka, wieloletnia redaktorka naczelna Forbes Women Polska
Dziennikarka promująca wspieranie roli kobiet w społeczeństwie i gospodarce. Adwokatka womenomics, czyli ekonomii z perspektywy kobiecej.
Z RASP jest związana od 2012 roku, obecnie pełni funkcję dyrektorki Fundacji Ringier Axel Springer Polska. Prowadzi również podcast Forbes Women, w którym pokazuje osiągnięcia polskich oraz zagranicznych ekspertek z różnych dziedzin.
Założycielka i redaktorka naczelna magazynu Forbes Women Polska oraz serwisów newsweek.pl i forbes.pl. Pracowała dla „Forbes”, „Newsweek”, „Wprost”, TVN24, Polsat, TRK Ukraine, CNN, CNN Radio, Radio ZET, Radia Wolna Europa.
Wykłada dziennikarstwo w SWPS na Digital Media Campus, gdzie opowiada o równości i różnorodności z perspektywy ekonomii i korzyści, które za nimi idą. Jest aktywistką, od lat wspiera wiele organizacji działających na rzecz równouprawnienia kobiet w Polsce.
Kornblit Talks
Kornblit Talks to autorski cykl rozmów z liderkami i liderami opinii, promujący różnorodność w miejscu pracy. Prezentujemy w nim opinie oraz doświadczenia rynkowych liderów i branżowych ekspertów dotyczące inkluzywnego zarządzania talentami. Poruszamy zagadnienia dotyczące przywództwa i zarządzania talentami – od etapu pozyskiwania najlepszych, przez ich rozwój w organizacji, po aktywizację zawodową starszych.
Zobacz więcej w sekcji Kornblit Talks.
Jesteśmy firmą executive search specjalizującą się w rekrutacjach na kluczowe stanowiska managerskie i eksperckie. Od dwudziestu pięciu lat pomagamy firmom w realizacji złożonych i niestandardowych projektów rekrutacyjnych.
Uważnie obserwujemy rynek pracy, analizujemy trendy demograficzne i społeczne. Dzięki temu skutecznie rekrutujemy i rekomendujemy naszym klientom najlepiej dobranych kandydatów i kandydatki.